Kiedy pokazywałam bratu zdjęcia z wrocławskiego Zoo, jego pierwsza reakcja brzmiała: Super, a były tam jakieś zwierzęta? Owszem, były. Jednak jak się pewnie domyślacie, stojąc przed wybiegiem tygrysa nieco bardziej skupiam się na bambusach, pod którymi rozłożył swoje majestatyczne ciało. A więc już wiecie, że bambusy mrozoodporne rosną w zagrodzie tygrysa. Jeśli chcecie wiedzieć, czy jest ich tam więcej – czytajcie dalej:)
Podzielę się jeszcze z Wami na początku króciutkim komentarzem dojrzałej pani skierowany to oczarowanego bambusami partnera, który długo próbowałam zrozumieć. Miejsce akcji – chodnik, przed olbrzymia kępą fargesii rdzawej (2 m) i jeszcze wyższą (3-4 m) bambusów drzewiastych:
- No jak to byś posadził bambusy? Ładne są, ale w Polsce to przecież zimy nie wytrzyma!
:)
We wrocławskim Zoo najbardziej podobało mi się Afrykarium. Zielone ściany niemal po sufit obsadzone egzotycznymi roślinami, są duże pandany, olbrzymie drzewa podróżnych, a nie tylko palmy kanaryjskie i juki gwatemalskie:) Jest tu wiele roślin, których wcześniej nie znałam, jak kostowiec Woodsona czy muraja wiechowata. Do tego fenomenalne heliconie (Heliconia psittacorum), od których pomarańczowych kwiatów nie mogłam oderwać oczu!
Jednak, jako że to na widok bambusów odbija mi palma – na dłuższy czas zatrzymały mnie trzy olbrzymie, tropikalne odmiany (nie wiem, ile Wam zajęło przejście przez Afrykarium, mnie 3 godziny:)
Znałam tylko jeden z nich – Bambusa vulgaris, czyli bambus pospolity, który – jeśli tylko uda Wam się go gdzieś znaleźć – możecie sobie uprawiać w domu. Drugim bambusem jest bambus syjamski (Thyrsostachys siamensis) o grubych pędach w kolorze butelkowej zieleni. Najbardziej zaś spodobał mi się bambus Chunga (Bambusa chungii). Pędy ma również zielone, ale w dużo chłodniejszym odcieniu. Pokrywa je wspaniała warstwa białego nalotu, dzięki czemu wyglądają jak dotknięte różdżką królowej lodu:) Podobało mi się w tym bambusowym gaju też to, że suche pędy pozostawiono między żywymi. Daje to bardzo naturalistyczny efekt.
Zaraz za bambusowym gajem rośnie bardzo ładny, choć jeszcze nieduży, rapis wyniosły i gęsta, bujna kencja. Nic tylko stać i podziwiać:) Ale żeby było wiadomo, w Afrykarium są przede wszystkim olbrzymie akwaria. Pływają w nich manaty, rekiny i paszczki. Je też oczywiście widziałam:)
Kiedy wyszliśmy na dwór, chciałam ochłodzić się kawą mrożoną. W Afrykarium jest gorąco, wilgotno i duszno. Szczególnie w ostatni dzień wakacji:) Niestety, piłam ją w Zoo w dwóch miejscach i w obu była okropna. Zamówiłam też gofra, który miał piękny żółty kolor dojrzałego mango i był niezwykle twardy. Może był robiony z mąki kukurydzianej i cementu?:) Jeśli chodzi i gastronimię w Zoo – szału nie ma, ale cenię sobie każde nowe doświadczenie.
Bambusy mrozoodporne we wrocławskim Zoo rosną chyba od 2008 roku, czyli podobnie jak bambusy w opolskim Zoo. Rosną w różnych miejscach na terenie całego obiektu, głównie bujne, dorodne kępy fargesii rdzawej, a z bambusów drzewiastych fylostachys złotobruzdowy i fylostachys Bisseta. Zaskoczeniem był dla mnie dość wysoki żywopłot z mieszanki bambusów okrywowych, w którym dominowała shibatea ruszczykolistna (Shibatea kumasaca). Tego bambusa rosnącego w gruncie jeszcze na żywo nie widziałam.
Największe skupisko bambusów mrozoodpornych rośnie przy zagrodzie gibonów. Mamy tu i fylostachysy, i piękne, bujne fargesie rdzawe. Wrocław wydaje się być doskonałym miejscem do uprawy bambusów mrozoodpornych. Na bambusowym forum możecie sobie sprawdzić, jak bambusy wyglądały na początku, po posadzeniu – da Wam to dobry obraz przyrostu w ciągu tych kilku lat. Link do wpisu: http://bambusy.pl/viewtopic.php?f=1&t=951
We wrocławskim Zoo byłam ostatnio jako dziecko, w czasach, kiedy zarządzali nim jeszcze Państwo Gucwińscy. Wtedy nie zrobiło na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Natomiast teraz mogę Wam je polecić, choćby dla samego Afrykarium. Jeśli lubicie rośliny i zwierzęta, można po nim chodzić pół dnia:)
W Afrykarium szkoda mi było tylko biednej karioty, czyli palmy orzechowej o liściach jak rybie ogonki. Jest tak zakurzona, że dobrze koresponduje kolorystycznie z płetwami pływających pod nią roślin – taka szara rybka w kącie – sami zobaczcie.
Na końcu wyprawy spotkała nas nie lada niespodzianka! Kwitnąca olbrzymim, żółto-zielonym kwiatostanem agawa amerykańska. Nigdy bym nie pomyślała, że nie muszę jechać do Meksyku, aby zobaczyć ten kwiat na własne oczy:
A jak Wam się podoba wrocławskie Zoo? Ile naliczyliście w nim gatunków bambusów?:)